piątek, 2 sierpnia 2013

Dzień dwunasty. Apulia Romańska-Trani i Castel del Monto.

Śniadanie podają nam w kawiarence na głównym placu w Alberobello, który dziś jest gwarny i zatłoczony, gdyż to czwartek-dzień targowy. Nie wiem kiedy zdążyły rozstawić się te wszystkie stragany z odzieżą, torebkami, dywanami i biżuterią.

Korzystamy z rekomendacji Francesca, który pracuje dla Trulli Holiday Resost ( www.truliholiday.it) i jako jeden z niewielu osób tutaj ,zna angielski, i postanawiamy zaopatrzyć się w większą ilość oliwy z oliwek.
Na obrzeżach Alberobello, jak i w całej Apulii, mieszczą się niewielkie zakłady produkujące oliwę, często to po prostu gospodarstwa agroturystyczne. Szukamy miejsca o nazwie Salamida Pietro, ale zanim tam docieramy trafiamy przez przypadek do Intini, które okazuje się najbardziej utytułowanym producentem oliwy slow food w całym regionie- na ścianach brakuje miejsca na dyplomy i złote medale. Przystojny Włoch opowiada z taką pasją o swojej oliwie, że kupuję dwie butelki, choć po degustacji oliwa ta dlugo drapie mnie w gardle.Mówię mu o tym i dostaję profesjonalny wykład na temat właściwosci oliwy. Dowiaduję się, że oliwę o tak intensywnym smaku uzyskuje się z oliwek nie do końca dojrzałych i że taka właśnie jest niezwykle bogata w polifenole-super antyutleniacze. Dowiaduję się całej masy innych ciekawych rzeczy, których już tu nie powtórzę. W każdym razie docieramy również do Salamida Pietro, gdzie również testuję oliwę, która również drapie w gardło,ale troszkę delikatniej- jest więc wg. norm przypuszczalnie gorsza a dla mnie bardziej uniwersalna i tam kupuję dwie wielkie puszki, każda po 5 litrów( 5l=25 EUR).





Tuż przed miasteczkiem Trani, które jest naszym kolejnym celem podróży, zjeżdżamy do przydrożnego Molfetta Fashion Outlet. To przedziwny, jasny, parterowy budynek przypominający trochę meczet. Spędzamy tam ponad trzy godziny a wracając martwimy się tylko gdzie zmieszczą się kolejne kartony z zakupami. Dużo fajnych ubrań i ciekawych, włoskich marek w bardzo atrakcyjnych cenach. W końcu jak tu być na wakacjach we Włoszech i nie odwiedzić, choć jednego outletu-:)
Gdy wreszczie docieramy do Trani jest 15.30-sam środek włoskiej sjesty a my umieramy z głodu. Na szczęście właściel przyjemnej restauracji Avide położnej tuż przy katedrze San Nicola zgadza się podać nam lunch- m.in. tutejszą specjalność, makaron orecchiette z ośmiornicami.



Dopiero posileni jesteśmy w stanie w pełni docenić piękno tutejszej romańskiej katedry zwanej „królową apulijskich kościołów”. Katedra zwrócona jest trzema apsydami ku morzu-obyczaj powszechny na adriatyckim wybrzeżu, zarówno we Włoszech, jak i na Bałkanach. Całe stare miasto Trani jest niezwykle przyjemne i mocno kontrastuje z bardzo przeciętnym śródmieściem i raczej nieciekawymi obrzeżami
























Robi się późno, więc rezygnujemy z odwiedzin pobliskiej Barletty, kolejnego miasteczka leżącego na trasie Apulii romańskiej.

Zamiast Barletty odrazu kierujemy się prosto do Castel del Monte- bardzo tajemniczego i zapadającego w pamięć zabytku południowych Włoch. Tą potężną fortecę widać już z odległości 10 km, wybudowana została na niewielkim wzniesieniu (540 m n.p.m) w polu, dziś przepięknie sterczy ponad pagórkowatym krajobrazem Apulii. Jest nietypowa z wielu względów-zbudowana na polecenie Fryderyka II na planie ośmioboku-ma ośmioboczny dziedziniec, osiem wież i osiem komnat. Fryderyk nigdy jej nie widział, gdyż zmarł tuż przed jej ukończeniem. Najbardziej fascynuje mnie teoria, że Castel del Monte powstał jako miejsce lądowania UFO. Niewątpliwe wybrana forma musiała mieć jakieś znaczenie, bo to jedyne ośmioboczne zamczysko pośród 200 czworobocznych, jakie cesarz Fryderyk II kazał wybudować po powrocie z krucjat.

















Robi się bardzo późno i musimy odpuścić sobie sanktuarium Ojca Pio w San Giovanni Rotondo- może to i dobrze, bo okazuje się, że wczoraj zwiedzili je nasi przyjaciele i nie odnaleźli tam nic prócz komercji, kościoła wielkiego niczym lotnisko i masy sklepików sprzedających dewocjonalia. Szukali wzruszeń i emocji związanych z osobą mnicha, któremu na ciele pojawiły się stygmaty-rany podobne do tych, zadanych Chrystusowi podczas krzyżowania. Nie znaleźli...

Zdjęcia Radzia:






Jest już ciemno, gdy nareszcie docieramy do Rodi Garganico. Nasz hotelik (www.miramare.ws) sprawia przyjmne wrażenie a my, po bez mała 400 km jazdy, jesteśmy szczęśliwi, że nareszcie tu jesteśmy.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz