sobota, 3 sierpnia 2013

Dzień czternasty. Rodi Garganico.

Prawdziwie wakacyjne klimaty-plaża, kąpiel w morzu, orzeźwiający spritz, spacery po urokliwym Rodi Garganico. Czasem dobrze spędzić taki dzień- w sumie to pierwszy i ostatni taki dzień naszych wakacji.Wiem jednak, że to nie jest mój model wypoczynku i że gdybym miała tu zostać np. tydzień, zżarła by mnie nuda. Po tylu latach treningu i wakacjach podobnych do tych, moja rodzinka zaczyna myśleć podobnie. Tylko Zuzia zachwycona łowiła dziś ryby przy pomocy swojej chorwackiej siatki i nurkowała po kolejne kilogramy muszelek.



































Na zdjęciu charakterystyczne dla tego regionu trabucco-specjalne wycięgniki służące do połowu kiełbi. Sieci są wyciągane przy pomocy systemu lin i kołowrtoków i opróżniane na drewnianej platformie. Ponoć trabucco sięgają swoimi tradycjami do czasów fenickich:



Szkoda, że dopiero dziś odkryliśmy niezykle klimatyczny, drewniany bar na plaży- podają tam najlepsze sałaty na całym Półwyspie Gargano, to tam Caprese podawana jest z zielonymi pomidorami a zmrożona Limoncella nigdzie nie smakowowała tak wybornie. Mam nadzieję, że takie uwagi przydadzą się tym, którzy postanowią wyruszyć w podróż po włoskiej Apulii.







Ogólnie to bardzo ciekawy region, dziki, ciekawy krajobrazowo( choć nie tak piękny jak Wybrzeże Amalfi), z ładnymi, przystępnymi plażami. Ludzie są mili, otwarci ,choć w ogóle nie znają angielskiego. Warto podkreślić, że jest to też najtańszy region, z tych ,które odwiedziliśmy.

Ostatnia kolacja na rynku, ostatnie Mohijto w naszym hotelowym barze. Jutro Zdzisie i Masiotki wracają do Polski a my...coż, wszystkie drogi prowadzą do Rzymu...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz